niedziela, 25 maja 2014

Ja chcę urodziny, DZISIAJ!!!

Siedzę sobie i popijam herbatę... Obiad zrobiony, Adaś śpi, Pyśka ogląda bajkę, więc myślę sobie, że mam chwilę "świętego spokoju"... Wzięłam się za przeglądanie ulotek reklamowych, kiedy nagle przyszła do mnie córcia, wgramoliła się na kolana, zrobiła swoją cudną minkę numer 5 i zapytała:
- Mamo, zrobimy tort? (myślałam, że się przesłyszałam)
- Co byś chciała zrobić Córeczko? 
- No tort, duży, wielki. I muszą być świeczki, dużo żółtych świeczek! (czyli jednak się nie przesłyszałam, ja rozumiem zrobić ciasto, babeczki, ale tort???)
- Kochanie, ale dlaczego tort? Możemy upiec ciasto, chcesz?
- NIEEEEEEE!!! Ja chcę tort, ja lubię tort! ( lubić to i ja lubię, ale jeść, a nie robić :P)
- Dobrze, zrobimy tort, ale w sobotę, jak Tatuś będzie miał wolne, ok? (szczerze mówiąc liczyłam wtedy na to, że do soboty zapomni :P)
- NIEEEEEE!!! Dzisiaj, teraz, już!!! ( po kim Ona taka uparta i zawzięta??)
Dobra, koniec tych negocjacji. Wytłumaczę Patrycji kiedy się robi tort. Ma 3,5 roku, przecież zrozumie. Taaaaaak, na pewno zrozumie. Gdybym ja wtedy wiedziała, że tort był tylko wstępem...
- Córeczko, nie możemy zrobić dzisiaj tortu. Zrobimy go w listopadzie, jak będą Twoje urodziny. Zaprosimy gości, będziesz dmuchała świeczki...
- Ale ja chcę dzisiaj urodziny!!! (tort, urodziny, może jeszcze dmuchany zamek i klowna!?)
- Kochanie, Twoje urodziny są w listopadzie, nie możemy zrobić dzisiaj urodzin.
- Ale czemu? Księżniczka ma dzisiaj urodziny. ( noooo, dobrze, że urodziny, a nie wesele :P)
- Bo Księżniczka urodziła się w maju i dlatego ma dzisiaj. A Ty urodziłaś się w listopadzie i wtedy będziesz miała urodziny.
- Czemu? ( zaczyna się... nieźle się załatwiłam z tymi urodzinami...)
- Córeczko, bo każdy urodził się w jakimś miesiącu, ja w lipcu, Księżniczka w maju a Ty w listopadzie.
- A czemu w listopadzie? (trzeba mi było upiec ten tort...)
- Bo każda dzidzia jest u Mamusi w brzuszku przez 9 miesięcy, Ty też byłaś i w listopadzie się urodziłaś i wtedy masz urodziny.
- Ale ja chcę dzisiaj!!!
- Córcia, nie możesz mieć dzisiaj... Nie mamy pieniążków, żeby zrobić tort... ( tonący brzytwy się chwyta :P)
- Ja mam!!! Zaraz Ci przyniosę. ( Jej mina kiedy to mówiła warta była milion dolarów :))
Patrynia pobiegła do swojego pokoju i wróciła z uśmiechem od ucha do ucha trzymając w rączce jeden, malutki, złoty pieniążek.
- Córeczko, ale to jest za mało, nie wystarczy nam...
- Wiesz co, Mamo? To ja już nic nie rozumiem. Ale chodźmy budować z klocków :)

I jak Jej nie kochać <3 ?

1 komentarz:

Madzialenka ;) pisze...

Hahahaha, ale się uśmiałam :)
Super pomysł z tym blogiem!